W końcu
nastał dzień zaćmienia. Zostało kilka godzin. Szef siedział w pokoju z Albą i
jak zwykle mówił coś do niej, chociaż ona nie mogła nic odpowiedzieć, jedynie
kiwnąć głową „tak” albo „nie”.
- Nawet cię o to nie pytałem, ale może wiesz, czy są takie wilki…
no wiesz, jak ty?
Wilczyca wykonała dziwny gest, który oznaczał, że nie wie.
- Czy ty w ogóle masz
pojęcie o wilkach księżyca?
Tym razem Alba nie wiedziała o co chodzi, pokiwała tylko
głową na nie. Brunet był zaskoczony. Zaczął jej opowiadać o narodzinach w dniu
zaćmienia, potem o znamieniu, które sama mogła zobaczyć na swojej łapie. Na
koniec o najgorszym, przemianie w bestię. Wilczyca opuściła swój śnieżny łeb i
posmutniała. Nie wierzyła w to. Po co miałaby stawać się potworem? Nic nie
rozumiała, nie widziała celu tej przemiany.
- Ale nie martw się, nie wiadomo, czy to prawda – pocieszał ją.
Godziny
mijały. Nerwy nie opuszczały ani Szefa, ani Albę. Mężczyzna otworzył okno, aby
mieć widok na niebo, na którym właśnie za chwilę miało zajść widowisko.
Wilczycę zaczęło boleć znamię na łapie. Czuła, jakby coś je wypalało od środka,
a zarazem wbijało w nie tysiące szpilek. Wiła się z bólu, nie potrafiła
wytrzymać. Był to ból okropny, połączenie wszystkich możliwych sposobów
zadawania cierpienia fizycznego. Po chwili przeszedł na całą kończynę, potem na
kolejne, wreszcie rozprzestrzenił się po całym ciele. Łzy mimowolnie wypływały
z jej oczu. Alba myślała, że umiera, nie mogła się ruszać. Wydawało jej się, że
coś miażdży jej kości. Zakłopotany i przerażony Szef nie wiedział co robić, nie
potrafił jej pomóc. Wilczyca zaczęła krwawić z nosa. Na końcu głośno zawyła do
księżyca i ból ustał. Wokół niej pojawiło się oślepiające światło, Szef musiał
zakryć oczy. Jakby brakowało wrażeń, po pomieszczeniu rozeszły się dziwaczne
wibracje, a po nich jakby fala czegoś. Alba zemdlała, a zaraz po niej Szef,
wszystko ustało.
Mężczyzna
obudził się następnego dnia z ostrym bólem głowy. Leżał na podłodze, ledwo się
z niej podniósł. Miał mroczki przed oczami, które po chwili przeszły. Odwrócił
się w stronę klatki, a to co w niej zobaczył wprawiło go w osłupienie. Nie było
tam już śnieżnej wilczycy, tej, którą jeszcze wczoraj widział. Nie było tam już
nic zwierzęcego, żadnego futra, łap, czy ogona, żadnej bestii. Teraz leżała tam
przepiękna, naga, młoda kobieta, około 20 lat. Była człowiekiem, ale tak
olśniewającym, jak nikt inny. Miała bardzo bladą i nieskazitelną cerę. Jasne i
długie blond włosy opadały jej na ręce i klatkę piersiową. Jej różane, pełne
usta idealnie pasowały do delikatnego nosa. Policzki były lekko zarumienione. Kobieta
nie była wysoka. Miała zgrabną sylwetkę, gładkie ciało.
Szef
podszedł do klatki i otworzył ją. Następnie wyciągnął nieprzytomną dziewczynę,
położył ją na kanapie i okrył kocem. Usiadł obok niej i zaczął głaskać po
głowie. Domyślił się, że to była ta przemiana. Niespodziewanie kobieta obudziła
się. Spojrzała na niego, potem zaczęła rozglądać się wokół siebie. Wreszcie
spostrzegła, że coś jest nie tak. Zobaczyła swoje ciało, to nie była ona. Po
pokoju rozniósł się głośny pisk. Brunet zasłonił jej usta.
- Hej! Już dobrze, już dobrze. Jesteś człowiekiem, jak ja.
Wtedy popatrzył jej prosto w oczy, były tak błękitne jak
niebo. Nieco uspokoiła się.
- Jak to możliwe? – zapytała się delikatnym głosem. Był
bardzo przyjemny i ciepły.
- Nie wiedziałem, że mówisz. Nie wiem, jak to możliwe, ale
dowiem się, obiecuję.
- Co ja teraz zrobię? Będę taka na zawsze?
- Nie martw się, zaopiekuję się tobą.
- A tak w ogóle, masz jakieś ubrania?
- Jasne, zaraz ci przyniosę. Wiesz, nie przedstawiłem się.
Jestem Misha.
- Dzięki. A ja Alba.
Razem
wypili ciepłą herbatę, wreszcie mieli okazję normalnie pogadać. Rozmawiali o
wszystkim, tylko nie o tym, co się wydarzyło. Alba jednak w głębi duszy
martwiła się. Co będzie dalej?
Nie wiedziałam, że piszesz opowiadanie o wilkach. Ja też mam bloga wprawdzie zawieszony, ale może w najbliższym czasie coś umieszczę. Mój adres http://www.wataha-gniewu.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń