Słońce już dawno skryło się za
horyzontem. Niebo pokrywała teraz grafitowa szata przyozdobiona jasnymi
świetlikami, migocącymi radośnie, przyciągając zafascynowane spojrzenia tutejszych
istot leśnych. Wydawało się, że szepcą coś między sobą, skrywają jakąś
tajemnicę. Patrzyła i na nie też ona, lecz to nie gwiazdy tak bardzo ją
ciekawiły. Było coś innego, dużo bardziej zagadkowego. Spoglądało to owe coś z
góry klarownymi ślepiami. Swym blaskiem podkreślało panującą wokół ciemność. Takie
ciche, spokojne, magiczne, błyskotliwe, a zarazem potężne. Księżyc, to właśnie
on królował na nocnym sklepieniu. Lubiła go za to, że nie raził jej błękitnych
ślepi tak, jak robiło to Słońce. Nie przegrzewał jej śnieżnego futra. Był dużo
delikatniejszy, wydawał się być łagodny. Opisywał jej osobowość, był jej
odzwierciedleniem, tyle, że w innej postaci. Czuła, że tylko on ją rozumie, jej
odmienną wilczą naturę, która sprawiła, że została sama…
czekam na więcej, poinformujesz mnie o nn? /karenlucillehale.blogspot.com
OdpowiedzUsuń