Translate

sobota, 10 sierpnia 2013

Prolog

Słońce już dawno skryło się za horyzontem. Niebo pokrywała teraz grafitowa szata przyozdobiona jasnymi świetlikami, migocącymi radośnie, przyciągając zafascynowane spojrzenia tutejszych istot leśnych. Wydawało się, że szepcą coś między sobą, skrywają jakąś tajemnicę. Patrzyła i na nie też ona, lecz to nie gwiazdy tak bardzo ją ciekawiły. Było coś innego, dużo bardziej zagadkowego. Spoglądało to owe coś z góry klarownymi ślepiami. Swym blaskiem podkreślało panującą wokół ciemność. Takie ciche, spokojne, magiczne, błyskotliwe, a zarazem potężne. Księżyc, to właśnie on królował na nocnym sklepieniu. Lubiła go za to, że nie raził jej błękitnych ślepi tak, jak robiło to Słońce. Nie przegrzewał jej śnieżnego futra. Był dużo delikatniejszy, wydawał się być łagodny. Opisywał jej osobowość, był jej odzwierciedleniem, tyle, że w innej postaci. Czuła, że tylko on ją rozumie, jej odmienną wilczą naturę, która sprawiła, że została sama…

1 komentarz:

  1. czekam na więcej, poinformujesz mnie o nn? /karenlucillehale.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń