Była godzina ósma nad ranem.
Biała wilczyca już nie spała. Siedziała niespokojnie, próbując walczyć z
narastającym głodem. Nie było mowy o tknięciu tego obrzydliwego mięsa, które
dostała. Jeśli Szef jej nie zabije, to
umrze z głodu. Najgorsze było to, że mężczyzna nie miał bladego pojęcia o jej
„wegetarianizmie”. Alba nie potrafiła zjeść jedzenia nawet na siłę. Już kiedyś
próbowała i skończyło się to wymiotami. Trudno się mówi, powtarzała w myślach.
Jednak naprawdę nienawidziła siebie za to, że jest inna. Wolałaby być taka sama
jak pozostali i normalnie żyć, niż wybrzydzać i siedzieć w tej paskudnej
klatce.
Niespodziewanie
usłyszała energiczne kroki, które z pewnością należały do Szefa. Zbliżał się. W
końcu podszedł do drzwi i otworzył je. Ujrzała go po raz pierwszy. Jej błękitne
ślepia nie mogły się od niego oderwać. Był on wysokim brunetem o dużych niebieskozielonych oczach. Na jego
opaloną twarz opadały bujne kosmyki włosów, które komponowały się z lekkim
zarostem. Miał perkaty nos i wąskie, różane usta. Ubrany był w szarą koszulę i
podarte jeansy. Podszedł do jej klatki i zobaczył, że miska z jedzeniem jest
pełna. Zdziwił się trochę.
- Nic nie zjadłaś. To pewnie przez stres, co?
Alba pokiwała głową na nie. Szef uniósł lekko brwi.
- Ty mnie rozumiesz? A więc to prawda.
Wilczyca westchnęła. Wiedziała bowiem, że wszelkie próby
kontaktu z mężczyzną zakończą się porażką, a ona i tak nie dowie się o co mu chodzi.
Nie zamierzała jednak siedzieć bezczynnie i głodować. Schyliła głowę do mięsa,
zaciągnęła się jego zapachem, po czym zmarszczyła nos, wykonała jakby odruch wymiotny i pokiwała
głową na nie. Szef zastanawiał się o co chodzi, w końcu zapytał:
- Nieświeże? Mogę ci przynieść nowe.
Alba znowu pokiwała.
- Nie chcesz to nie.
Wilczyca lekko zawarczała. Mężczyzna nawet nie wpadł na to,
że jest zirytowana.
- Wiesz co? Wezmę cię na mały spacer, bo też masz jakieś swoje
potrzeby. Nie chcę żebyś pobrudziła mi pokój.
Alba wydała z siebie dziwny dźwięk, jakby chciała się
zaśmiać. Szef uśmiechnął się, otworzył klatkę i założył jej obrożę, następnie
przypiął smycz. Wyszedł z nią na zewnątrz. Mogła teraz zobaczyć otoczenie.
Domek
był nieduży, pokryty jasnobrązowym drewnem. Miał kilka małych okienek z
zarysowanymi szybami. Do starych drzwi prowadziła wąska ścieżka. W dachu było
kilka nielicznych dziur, przez które światło wlatywało do środka. Podwórko
porastała średniej długości trawa, a niedaleko znajdował się las. Całość była
raczej uboga i prosta.
Alba
widząc roślinność pociągnęła Szefa za sobą. Wreszcie zatrzymała się i zaczęła
jeść trawę. Ten widok zaskoczył bruneta.
- Teraz rozumiem, nie jesz mięsa. Tego się po tobie nie
spodziewałem.
Po
półgodzinnym spacerze wilczyca wróciła do swojej „nory”. Tym razem miska
napełniona była zieleniną. Ucieszyła się, to dawało jej nadzieję na przeżycie.
Zdziwiła się, że Szef nie bał się wyprowadzić jej na zewnątrz. Była wilkiem, w
każdej chwili mogła stać się agresywna i go pogryźć. Mężczyzna wyczuwał w niej
jednak łagodność i zapewne wiedział o niej więcej niż ona sama.
Każdy
dzień przybliżał ich do zaćmienia, a Alba fascynowała Szefa coraz bardziej.
Dowiadywał się coraz to nowych rzeczy. Lubił z nią przebywać, choć była tylko
zwierzęciem. Obawiał się jednak tego, co się stanie w dniu zaćmienia księżyca.
Nie chciał, żeby zmieniła się w jakąś bestię, o której słyszał. Jak się
dowiedział, co roku pierwszy wilk urodzony w całkowite zaćmienie księżyca jest
wyjątkowy. Jeśli w danym roku nie ma żadnego całkowitego zaćmienia, wtedy ta
zasada nie obowiązuje. Jeżeli kilka wilków urodzi się w tej samej chwili,
powiadają, że to księżyc wybiera, który stanie się tym wyjątkowym. Po kilku
latach, tydzień przed całkowitym zaćmieniem, u wyjątkowego wilka pojawia się
specjalne znamię na łapie, które oznacza, że to właśnie w to najbliższe zaćmienie
coś się z nim stanie. Tego jednak nikt nie wie, ale ludzie mówią, że zwierzęta przemieniają
się w nieziemskie bestie. Po co i dlaczego? Odpowiedź jest wciąż nieznana. Nie
wiadomo też jak księżyc może wybierać wilki skoro jest tylko satelitą, rzeczą
nieżywą. Szef zadaje sobie pytanie:
- A może to nie on?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz